top of page
Szukaj

Wywiad z Anną Lutosławską-Jaworską

20 stycznia w Bibliotece Miejskiej w Chrzanowie odbyło się spotkanie z słynną, polską aktorką, reżyserką sztuk teatralnych oraz autorką książek, Anną Lutosławską-Jaworską, która w ramach Akademii Słowa zaprezentowała recital poetycki ,,Poeci Wolnej Polski od 1918 roku do dziś…”. Obecni na spotkaniu członkowie zespołu redakcyjnego gazetki II Liceum w Chrzanowie przeprowadzili z nią wywiad.

Marta Włodarczyk: Urodziła się Pani 16 lipca 1927 roku w Krakowie. Była Pani zaledwie nastolatką, kiedy rozpoczęła się II Wojna Światowa. Czy ma Pani jakieś ciekawe wspomnienia związane z tamtym okresem?

Anna Lutosławska: Tak, byłam wtedy dokładnie dwunastolatką. Wspomnienia mam koszmarne, ale przeżyłam. Mój ojciec był na wojnie, nie wiedziałam gdzie, był na Syberii, a potem walczył pod Monte Casino. Wrócił do nas z Anglii, chociaż nie wszyscy ojcowie wracali. Mój jednak wrócił. Byłam jedynaczką, często odczuwałam głód w czasie wojny. Zawsze powtarzam, że szczury, źle odżywiane w młodości, żyją długo i zdrowo, to właśnie ja.

MW: Grała Pani w kultowych serialach, filmach oraz miała pani liczne role teatralne. Nasi czytelnicy z pewnością chcieliby wiedzieć, co skłoniło Panią do podjęcia decyzji o wyborze tej drogi zawodowej oraz poznać Pani wspomnienia z tym związane.

AL: Mamy niestety za mało czasu, żeby wszystko opowiedzieć. W każdym razie wiedziałam, że będę aktorką już pod koniec wojny. Uczyłam się wierszy. Zdawałam do szkoły aktorskiej grając Balladynę, a w czasie wojny uczyłam się grać na skrzypcach i to mi bardzo potem pomogło. Nie potrafię źle mówić dobrej poezji, ponieważ dobra poezja jest jak muzyka. Na przykład, kiedy grałam księżniczkę Wiśniowiecką, ucząc się tekstu usłyszałam, że brzmi jak polonez, wobec tego stwierdziłam, że Słowacki pisał to w rytmie poloneza. Właśnie w tym przydało mi się granie na skrzypcach. Niestety, w późniejszych latach już nie grałam.

MW: Oprócz dorobku aktorskiego jest Pani autorką książek i tomu poezji. Co Panią inspirowało?

AL.: Moja poezja to jest takie wyszeptane coś, co się gdzieś bardzo długo trzyma w sercu aż w końcu się to napisze. Zaczęłam pisać w Algierii, do której pojechałam za moim mężem. Moja ostatnia rola to była Helena Modrzejewska w sztuce Karola Wojtyły ,, Brat Naszego Boga”. Potem wyleciałam do Afryki i tam nie mogłam grać, więc zaczęłam pisać, malować no i tak pięknie mi te sześć lat tam zleciało. Uważam, że powinniśmy po krótkim zastanowieniu podejmować wyzwania, które stawia nam życie. Jeśli zaczniemy rozważać za i przeciw najczęściej rezygnujemy z podjęcia ryzyka. Natomiast jeśli działamy szybko, to albo robimy to dobrze albo źle. Pamiętajmy, żeby niczego nie robić w życiu ,,średnio,,. Zawsze starajmy się postępować dobrze albo bardzo dobrze, ale nie ,,dostatecznie”. Dostateczna może być ocena z fizyki lub matematyki, ale nie czyny człowieka.

MW: Co Pani czuła, gdy otrzymała Pani nagrodę imienia Ireny Solskiej?

AL: Przede wszystkim byłam zdziwiona, że już, bo na ogół przyznają ją takim, co już umierają, ale jednak zdążają. Cztery lata przede mną dostała Danuta Szaflarska, potem Nina Andrycz i za filmowe role Pani Emilia Krakowska. Została mi przyznana za całokształt, wszystko co w aktorstwie zrobiłam, lubiłam moją pracę. Zarówno w teatrze jak i w aktorstwie trzeba być bardzo wrażliwym człowiekiem i w dodatku odpornym na trudności wszelkiego rodzaju. Ja miałam bogaty dom, bo opiekowałam się mamą, z powodu jej delikatnego zdrowia, miałam wspaniałego synka i dobrego męża, z którym miałam to dziecko. Potem niestety rozstaliśmy się, ale na szczęście w przyjaźni. Teraz mam Michała, który jest moim drugim mężem, ale on zbiera żniwo mojego życia. Można powiedzieć, że jest prawdziwym archaniołem i ja pod jego skrzydłami jakoś egzystuję. Do czego zmierzam? Żeby tworzyć, trzeba mieć wrażliwość. Są jednak osoby, które chcą to robić bez wrażliwości. Trzeba być również odpornym na nieprzyjemności ze strony koleżanek, które nieustannie próbują być lepsze.

MW: Nie przedłużając, czy zechciałaby Pani coś przekazać naszym czytelnikom?

AL: Powtórzę, to co powiedziałam o wyzwaniach, chyba to jest przesłanie naszej rozmowy. Jeżeli nie potraficie czegoś, a to na was spada, to mimo wszystko się tego podejmijcie, ale pamiętajcie, starajcie się to zrobić idealnie, najlepiej jak potraficie. Ważny jest perfekcjonizm, nawet w drobiazgach, nie można robić czegoś na ,,odwal się”.

MW: Dziękuję Pani za poświęcony czas i przeprowadzoną rozmowę.


Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Maturę zdać

Uczennica II LO - Maturę zdać Jest taki egzamin, niby dojrzałości. On otwiera drogę do cudnej przyszłości. Wszyscy się stresują,...

Comentarios


bottom of page